Z cyklu: MOja metamorfoza – moje osobiste „przed” i „po”.
PRZED. Wrzesień 2017. Znajomy pyta mnie jakie mam hobby, co lubię robić? Książka, netflix, odkrywam nowe warszawskie knajpy ze znajomymi. Drąży temat - co mnie pasjonuje? Czekaj... czekaj, na pewno zaraz mi coś przyjdzie do głowy... niechże pomyślę... (minuta ciszy, albo i 5min, a może 10.) Kurtyna.
----
Nigdy nie byłam szczupła, ale nie uważałam się też za osobę otyłą. Chudłam i tyłam w zależności od tego co, właśnie działo się w moim życiu. Stres w pracy? To da się zajeść . Rozstanie z partnerem? Gula w gardle i 4kg mniej w 2 tygodnie. Oczywiście odzyskane z nawiązką! A co ja się będę rozdrabniać!
Od kiedy pamiętam, głodziłam się. Sama i z pomocą diety „pudełkowej” 1000kcal. Czasem 1200kcal. Broń Boże nie więcej! Ćwiczyłam. Z Youtube’m i Chodakowską. Ewa uwodziła mnie mówiąc, że dam radę, że świetnie mi idzie! Tak, w leżeniu na macie, zlana potem po 5 min ćwiczeń nie miałam sobie równych. Trzeba znać swoje mocne strony!
Wymówek było sporo. Niekwestionowane pierwsze miejsce - praca, duuużo pracy. Nie znałam pojęcia „8-godzinnego dnia pracy”. Codziennie spędzałam skulona przy komputerze minimum 12h. Czasem 14, czasem 16... Wymówka nr 2 – stres. Choć chciałam wyładować złą energię przez aktywność fizyczną - wizja treningu w klubie fitness, wśród idealnych dziewczyn, kopiuj-wklej z Instragrama tylko i wyłącznie mnie dobijała. Bałam się, że nie dam rady. Nie potrzebowałam kolejnego powodu do stresu. I na deser, wymówka nr 3. Wszelkie próby aktywności nie dawały mi żadnej radości. Nie miałam też za grosz cierpliwości, by zobaczyć pierwsze rezultaty. Po co się więc męczyć...?
----
PO. Lipiec 2018 Pytasz mnie o moje pasje. Uważaj... to pytanie przeważnie kończy się wybuchem entuzjazmu i słowotokiem . Kurtyny prędko nie zobaczysz.
----
Od września 2017 dużo się zmieniło... To tylko 10 miesięcy, ale czuję, że zmieniłam się - wewnątrz i na zewnątrz. Żyję z pasją. Patrzę w lustro i uśmiecham się do siebie. Czemu? Bo jestem z siebie dumna.
Dziś się nie głodzę. Catering dietetyczny na 1000kcal? Ja Cię najmocniej przepraszam, ale gdzie się podział mój drugi tysiąc? Ola i Michał nauczyli mnie, że głodówka to nie dieta... Dzięki nim wiem, że moje ciało zasługuje na najlepszej jakości paliwo, więc co wieczór lub co kilka dni wyczarowuję zbilansowane i zdrowe posiłki. I wiecie co? Smakują o wiele lepiej niż niejeden warszawski catering!
Do dziś bardzo dobrze pamiętam swój pierwszy trening w The MO, z Olą i Michałem. Kilka przysiadów, kilka zejść do wysokiej deski i padłam bez sił. W głowie miałam tylko jedną myśl: „jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu?!”. Tak, nadal możecie mnie spotkać w The MO i zobaczyć jak koncertowo padam na matę bez sił. Leżę, łapię oddech i zastanawiam się czy dam radę wstać. Ale wtedy wiem, że na treningu dałam z siebie wszystko Trzy razy w tygodniu, pod czujnym okiem Oli i Michała pokonuję własne słabości. W skupieniu uczę się swojego ciała. Buduję siłę, zwiększam wytrzymałość i wydolność. Czasem moje mięśnie płoną, brakuje mi oddechu i mam ochotę się poddać. Słyszę jak Michał lub Ola wołają, „To ostatnia minuta, przyspiesz Gośka!” i wysyłam im mordercze spojrzenie! A w środku jestem przeszczęśliwa... Nie poddaję się!
No dobra, to co z tymi wymówkami? Tyle ich było... Tak, nadal prowadzę życie typowego korpoludka (pozdrowienia z Mordoru ). Przeważnie pracuję dłużej niż 8 godzin, bywam zmęczona i zestresowana. Ale to nie jest już moja wymówka. Przez te 10 miesięcy współpracy z Olą i Michałem mam przyjemność obserwować ludzi, którzy kochają to, co robią. Bywają zmęczeni, ale bez przerwy zarażają podopiecznych energią i pasją.
Dziś lubię swoją obecną pracę i wyzwania jakie przede mną stawia. Poza tym stawiam pierwsze kroki w planowaniu i organizacji eventów – zawsze chciałam to robić! Czytam, szkolę się, bawię się!
----
Sierpień 2018. Wiecie co? Na razie nie będzie kurtyny. Te 10 miesięcy to tylko początek i jak to ja – niecierpliwie czekam, co będzie dalej.
#GosiaZielińska
----
Be patient, it’s a lifetime journey!
0 komentarzy do "MOja metamorfoza - moje osobiste "przed" i "po".":
Brak komentarzy